Ścisk d..y – ,, Zawodowstwo „
Nazywam się Marcin Cieluch, mam 35 lat i jestem kolarzem ,,zawodowym”
Miałem nie poruszać tego tematu jednak wraca on do mnie jak bumerang. Wraca, za każdym razem gdy tylko wystartuję w którejś z amatorskich imprez (a zaliczam ich przecież mnóstwo – średnio 2/rok) .
Zawsze przy tej okazji znajdzie się jakiś ambitny Życzliwy, któremu bardzo przeszkadza amator z licencją.
Licencja to koszt 100zł i wyrobić może ją sobie każdy. Wystarczy wejść na stronę pzkol-u, wypełnić formularz, wnieść opłatę, mieć ubezpieczenie i jest !!! I nawet można być niezrzeszonym.
Teoretycznie mógłbym nawet wyrobić ją swojej mamie ona w końcu też lubi jeździć na rowerze. Czy ona wtedy też będzie zawodową kolarką ?
Dlatego jak słyszę albo czytam komentarze typu ,, …zawodowcy przyjechali, nie radzą sobie w elicie to przyjechali tu…” – to nie wiem czy śmiać się czy płakać.
Startuję dokładnie dwa razy do roku w amatorskich imprezach z tego raz w Czechach – tam nikomu nie przeszkadza jak na podium staje lider Giro del Trentino – J.Cerny z CCC. Startuję w tych imprezach bo są przygotowane na bardzo wysokim poziomie. Ścigają się tam świetni kolarze – wielu z nich to moi znajomi i przyjaciele, z którymi na co dzień trenuję i mocno im kibicuję. Jeżeli organizator kiedyś zadecyduje o mojej dyskwalifikacji – no problem.
Wywodzę się z peletonu amatorskiego, nigdy nie uprawiałam zawodowo kolarstwa. Miałem kiedyś licencję zawodniczą, owszem – ale piłkarską. Mała różnica co
W 2009 kupiłem swoją pierwszą szosę, za którą sam zapłaciłem jak za każdą następną.
Mój sponsor nazywa się Marcin Cieluch i płaci za rowery, za części, za odżywki, za paliwo, za noclegi i opłaty startowe. Za wszystko.
Na wyścigach w strefie bufetu pomaga mi żona i mama, podają mi bidony – czasami wyrzucam je kibicującym na trasie dzieciakom dla ich frajdy i swojej przy okazji – wiecie żeby choć przez chwilę poczuć się jak ten zawodowiec, którym przecież jestem – a później pluję sobię w brodę bo przed kolejnym wyścigiem muszę biec do Decathlonu kupić nowe.
Właśnie zerkam na swoje konto i jakoś nie widzę przelewów od Corrateca, Legii, Gedore a jedynie od firmy dla której normalnie pracuję od 8 lat na pełnym etacie.
Trenuję po pracy o 16.00 wracam do domu ok 20.00.
Tak właśnie wygląda moje zawodostwo.
Swoją drogą patrząc na amatorski peleton to powoli staje się on bardziej PRO niż ten zawodowy. Napinka, rowery z najwyższej półki, tampony w nosach – brakuje tylko autokarów teamowych.
Czym w takim razie oprócz licencji różnie się od reszty amatorów ?
Starty w elicie kosztują mnie i moją rodzinę wiele poświęceń. Robię to bo chcę rywalizować z najlepszymi i nie narzekam jak dostanę lanie – bo to jest mój świadomy wybór.
Zapraszam wszystkich Życzliwych do wyrobienia licencji elity – chętnie pomogę i jako bardziej doświadczony kolega oprowadzę po peletonie.
A jeżeli nie macie ochoty to przynajmniej uszanujcie trud włożony w trening – kolarzy takich samych jak Wy – przecież razem robimy to z pasji.
Marcin Cieluch – kolarz ,,zawodowy”.